wtorek, 14 grudnia 2010

Wzgórze szybowcowe...

Był taki czas, że na Górze Szybowcowej obok Jeleniej Góry odbywały się festiwale. Pierwszy był pod tytułem "Jesień idzie, nie ma na to rady". Na kolejnych z różnych względów nie byłem. Ale ten pierwszy wpadł mi mocno w pamięć.
Rewelacyjny koncert Maryli Rodowicz, wspaniałe zejście z góry oświetlone pochodniami trzymanymi przez żołnierzy i prywatny koncert Piotra Bukartyka...
Była nas z pięć osób, ktoś zaczepił Piotra...
I Bukartyk grał i śpiewał dla nas przez jakąś godzinę. I co najważniejsze - nie ważne dla niego było, że to nie jest scena, że nie dostanie kasy za występ... Ważne było, że są osoby słuchające...
Najpiękniejszy koncert mojego życia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz